Nie wszyscy
lubią czytywać książki historyczne, bo powiadają - co ich obchodzi, co
działo się na świecie przedtem, póki ich nie było; i po co przejmować
się kłopotami nieboszczyków z dawnych pokoleń, skoro się ma dosyć
własnych. Ale zainteresowaliby się od razu nieboszczykiem, choćby bardzo
odległym, gdyby pozostał po nim... spadek. Od razu badaliby swoją
"genealogię", tj. jak i z kim spowinowaceni byli jego ojcowie i
dziadkowie, i jaką majętność, który z nich posiadał. Mało to procesów
spadkowych, gdzie przed sądami wywodzi się długie, powikłane genealogie?
Bywają nieraz kłopotliwe, bo nie tylko trzeba sięgnąć wstecz w dawne
pokolenia, ale szukać przodków po rozmaitych powiatach i województwach, a
czasem nawet sięgnąć na drugą półkulę.
Każdy z nas
należy oczywiście do jakiegoś rodu. Niegdyś rody przebywały zawsze w
pobliżu siebie, z pokrewnych rodów tworzyło się plemię, a z plemion
pokrewnych powstawał lud. Np. lud podhalański, laski, Krakowiacy,
Kaszubi, Górale, Ślązacy, Kujawiacy i inne polskie ludy. Wszystko to
powstało z pokrewieństwa, które po pewnym czasie staje się tak
powikłane, że już nikt się w nim nie rozezna; nie sposób wykreślić
genealogii, ale trwa tradycja o pochodzeniu od wspólnego przodka.
Z ludów
polskich powstał z czasem historyczny naród polski, na zachód od nas
czeski, a na wschód ruski. Przeświadczenie o wspólnym pochodzeniu było
tak głębokie i mocne, iż w wiekach ubiegłych wymyślono nawet taką
świecką legendę, że pochodzimy od trzech braci: Lecha (zwano Polaków
Lechitami), Czecha i Rusa. Można by cofnąć się jeszcze dalej, bo każdemu
dziecku wiadomo, że wszyscy pochodzimy od Adama i Ewy - i jest to
zupełna prawda - ale niech kto spróbuje wysnuć całą swą genealogię od
tych pierwszych rodziców! Otóż po tych wszystkich przodkach dźwiga się
spadek i chcąc nie chcąc trzeba go przyjąć, w całości wraz z pożytkami i
długami, ze wszystkim złem i dobrem, które nam poprzednicy zostawili.
Po przodkach
jeden człowiek jest biały, a drugi czarny; jeden urodzi się poganinem, a
drugi bez trudu, bez kłopotu od samego urodzenia otrzyma skarb
prawdziwej wiary. A czy Polak może zamienić się w Chińczyka, gdyby mu
się tak zachciało, lub Chińczyk w Polaka? Tę sprawę rozstrzygnęli
przodkowie! A stan majątkowy, zwyczaje, obyczaje, upodobania, nawet
stopień wykształcenia, czyż nie zależą w znacznej części od tego, czym
byli i jacy byli nasi rodzice?
Naukę o
wszelkim spadku po przodkach zwiemy Historią. Ona nas poucza, co które
pokolenie robiło lub nie robiło i w jakim stanie przekazało spadek po
sobie pokoleniu następnemu. Może być historia jednej rodziny, całego
narodu, wreszcie historia powszechna wszystkich krajów i ludów całej
ziemi. Historia tłumaczy, dlaczego obecnie jesteśmy tacy, a nie inni,
skąd się wzięły dobre i złe strony naszego życia. Historia wyjaśnia
współczesny stan spraw naszych; nie może ich znać dobrze nikt, kto ich
nie pozna historycznie. Złymi też bywają doradcami w życiu publicznym
tacy, którym brak wykształcenia historycznego. Ciężko jest obmyślać
dobrą radę, gdy się nie wie, skąd co wynikło i dlaczego? Praca nad
przyszłością nie może wydać dobrych skutków bez znajomości przeszłości.
Toteż
spodziewamy się, że książka ta przynieść może niemało pożytku umysłowego
i moralnego. Ponieważ zaś najważniejszym dziedzictwem jest spuścizna
religijna, więc najpierw wyjaśnijmy sobie, jakim sposobem i jakimi
drogami zawitała do Polski Ewangelia święta.
Najpierw
dochodziła do tych ludów, które należały do starożytnego państwa
rzymskiego. Nie na próżno mówili sobie chrześcijanie dawnych wieków, iż
sama Opatrzność zezwoliła utworzyć Rzymianom olbrzymie państwo.
Szerzenie ewangelii było ułatwione, skoro można było dotrzeć do tylu
ludów, nie natrafiając na granice państwowe. Pod jednym rządem była
Europa po Dunaj i Ren, Azja Mniejsza i północna Afryka! Potem podzieliło
się to olbrzymie państwo na dwa cesarstwa: właściwe rzymskie zachodnie
ze stolicą w Rzymie i wschodnie ze stolicą w Konstantynopolu, czyli
Bizancjum (po słowiańsku Carogród).
Zachodnie
cesarstwo rzymskie rozleciało się w V w. po Chrystusie i powstał z niego
szereg państw mniejszych w Hiszpanii, we Francji, w Anglii i we
Włoszech. Ale Rzym, "miasto wieczne został stolicą całego
chrześcijaństwa, bo tak postanowił św. Piotr i tam kazał przebywać
następcom, papieżom. Zanim zaś państwo rzymskie upadło, Rzymianie byli
już nawróceni i sami szerzyli chrześcijaństwo po wszystkich krajach
swego panowania.
Rzecz jasna,
że później dopiero mogli dotrzeć misjonarze do takich krajów, które do
państwa rzymskiego nigdy nie należały. Jeszcze z rzymskich czasów
pochodzi chrześcijaństwo nie tylko we Włoszech, ale w Hiszpanii, w
Anglii i w Irlandii (tam od r. 431), Francja zaś przyjęła
chrześcijaństwo w r. 496.
Bizantyńskie
cesarstwo natomiast kurczyło się, a co gorsza chrześcijaństwo traciło
grunt w podległej mu Azji i Afryce. Opanowała te kraje nowa religia:
islam, czyli muzułmaństwo, zwane też mahometanizmem od swego
założyciela. Był nim Mahomet, zamożny kupiec i przewodnik karawan, który
żył w Arabii w pierwszej połowie VII w. po Chrystusie. Obznajomiwszy
się w podróżach handlowych z chrześcijaństwem i żydostwem, zapragnął też
Arabów przywieść do wiary w jednego Boga. Wziął od żydów więcej, niż od
chrześcijan, a między innymi zakazał sporządzać wyobrażenia ludzkich
postaci, malarskie czy rzeźbiarskie. Pozostawił zaś niewolnictwo,
zezwolił na wielożeństwo, a w raju po śmierci obiecywał wszelkie
rozkosze cielesne. Taka religia, sumień nie dręcząc, szerzyła się łatwo.
Nakazał zaś Mahomet szerzyć islam mieczem. Nawracanie było podbijaniem,
a podboje szły bardzo szybko. Około r. 640 odebrali już muzułmanie
Bizantyńczykom całą Arabię, Syrię, Palestynę, Persję i Egipt, a w r. 711
przeprawili się przez wąską Cieśninę Gibraltarską na stronę europejską i
zaczęli podbój Hiszpanii.
Zastanawiać
musi fakt, że Bizantyńczycy nie tylko nie nawrócili ani jednego
muzułmanina, ale sami ulegli wpływom islamu. Oto kazano tam z cerkwi
powyrzucać obrazy i podpalić je! Okres obrazoburstwa obejmował lata
717-842, trwał więc całych 125 lat. A nadszedł i minął z rozkazem
rządowym! Jedni cesarze palili obrazy, a drudzy kazali je na nowo
malować i zawieszać. A dla Cerkwi bizantyńskiej było przykazaniem
wszystko, co kazał cesarz!
Podczas gdy
katolicyzm, wymaga, żeby duchowa władza była niezależna od świeckiej, w
Bizancjum zrobiono cesarza głowa Kościoła! Religia na usługach państwa!
Skądże to? Bo Bizancjum odrywało się od jedności z Rzymem, odszczepiało
się od prawdziwego Kościoła, odrzucało zwierzchność papieską, słowem
popadało w schizmę. Łączyło się z tym przesadne mniemanie o władzy
monarszej, o władzy rządu. Zasadą schizmatyckiego Bizancjum stała się
tak zwana wszechmoc państwa. Znaczy to, że rządowi wszystko wolno, przy
czym nie potrzebuje się krępować żadną moralnością. Nie wolno się było
zastanawiać nad wolą rządu. Dołączył się do tego jeszcze jeden wzgląd:
skoro wszystko ma być tak, jak każe cesarz bizantyński, zatem wszystko w
całym państwie ma być jednakowe. Jednostajność jednak przeciwna jest
naturze ludzkiej, wymuszano ją więc siłą i gwałtem. Wszystko tedy na
wspak, niż nauczał Kościół rzymski, ten Kościół, który dopuszczał i
dopuszcza zawsze rozmaitość nawet obrządków religii, umiejąc zachować
jedność bez jednostajności.
Nastała
między Rzymem a Bizancjum nie tylko schizma, ale całkiem odmienne
poglądy na życie zbiorowe, czyli różnica cywilizacji. Inna wykształciła
się cywilizacja w Bizancjum, a inna w Rzymie. Kościół zachodni zbierał
tymczasem wszystko, co po starożytnych Rzymianach zostało dobrego, co
dało się pogodzić z chrześcijaństwem. Przecież nawet za czasów pogaństwa
obowiązywało u Rzymian jednożeństwo, nietykalność własności prywatnej, a
prawo prywatne miało ogromną powagę; aż do późnych czasów utrzymali też
praworządność, to znaczy, że nawet głowę państwa obowiązywało prawo.
Panował u Rzymian ład i porządek publiczny, bezpieczeństwo i trwałość
stosunków. To wszystko przejmował Kościół i chronił, podobnie jak naukę,
literaturę i sztuki piękne, całe umysłowe dziedzictwo po starożytnym
świecie. Postawiwszy zaś na czele całego życia zbiorowego zasadę
dwoistości władzy, osobnej duchownej, a osobnej świeckiej, wytworzył
Kościół nową cywilizację. Nazywamy ją łacińską, a to od języka, który
przyjęty od starożytnego Rzymu, stał się językiem kościelnym na
zachodzie i językiem powszechnym nowej cywilizacji.
Tej cywilizacji Bizancjum nie tylko nie przyjęło, ale zwalczało ją zawzięcie.
Gdy tedy
cesarze bizantyńscy, pozbawieni panowania w Azji i w Afryce przez islam,
chcieli pozyskać zwierzchnictwo nad całą Europą, papiestwo sprzeciwiło
się temu, a papież Leon III wznowił cesarstwo zachodniorzymskie ażeby
zatamować szerzenie się bizantynizmu. Wszystkie państwa katolickie miały
się połączyć w jeden związek pod świecką władzą cesarza rzymskiego, a
pod duchowym zwierzchnictwem papieża. Wybór papieski padł na osobę
Karola Wielkiego, który był już królem frankońskim i burgundzkim (dwie
wielkie dzielnice Francji) oraz longobardzkim (w północnych Włoszech).
Tego największego monarchę katolickiego ukoronował papież w Rzymie w r.
800 na cesarza.
Niedawno
przedtem zaczęło się chrześcijaństwo w Niemczech zachodnich. Apostołem
był mnich irlandzki, św. Bonifacy, który zginął śmiercią męczeńską w r.
754 z rąk Fryzów (na pograniczu Niemiec i Holandii). Dopiero za Karola
Wielkiego zaczęto nawracać Sasów, główny lud Niemiec wschodnich - ale
robiono to mieczem, w siedmiu krwawych wyprawach w latach 772-804; toteż
długo jeszcze znać było, że są nawróceni ledwie powierzchownie.
Sasi
sąsiadowali dalej na wschód już ze Słowianami, Ale osadnictwo Sasów nie
sięgało nawet rzeki Łaby. Słowianie zamieszkiwali tereny, gdzie dzisiaj
mieści się Lipsk, Berlin i Hanower. Żyły tam ludy, od rzeki Łaby, zwane
Połabianami, Lutycy na zachodniej północy, środkiem Obodryci, na
południu Łużyczanie i Milczanie. Jedynie Łużyczanie przetrwali do
naszych czasów.
Wyginęły całe narody słowiańskie, wytępione mieczem niemieckim pod pozorem nawracania!
Nie powiodły
się bowiem wspaniałe zamiary papieskie, związane z cesarstwem Karola
Wielkiego. Nie szerzyło się wprawdzie panowanie bizantyńskie ku
zachodowi, ale rozprzestrzeniała się cywilizacja bizantyńska, bo
monarchom, królom i książętom bardziej dogadzało bizantyńskie pojmowanie
władzy rządowej, niż rzymskie. Nastała długa walka dwóch cywilizacji.
Ale cesarstwo Karola Wielkiego minęło, zaniknęła nawet sama godność
cesarska.
Ze
wschodniej połaci państwu Karola Wielkiego wytworzyło się królestwo
niemieckie, prące coraz dalej na wschód na ziemie słowiańskie. Na
pogańskich sąsiadów patrzyli tylko jako na materiał do łupów i nie
spieszno im było z wysyłaniem misji. Przyjęły się wokół tronu
niemieckiego bizantyńskie poglądy na stosunki Kościoła z państwem. Nawet
biskupi niemieccy wysługiwali się politycznym celom swych królów.
Popadali nieraz w rozterkę z papiestwem i więcej bywało w ich działaniu
polityki, niż religii. Zobaczymy, jak potem wybitni Niemcy, którzy
słuchali wskazówek Rzymu i trwali przy cywilizacji łacińskiej, nawet
Święci Pańscy narodu niemieckiego, trzymali się Polski.
Wówczas, po
roku 800, nie istniało jeszcze państwo polskie. Słowiańska państwowość
powstała bardziej na zachód, mianowicie państwo Wielkomorawskie. Nazwa
pochodzi stąd, że główny trzon tego państwa mieścił się na Morawach. Z
Moraw państwo to rozszerzyło się daleko na zachód i wschód, z jednej
strony na ludy czeskie, a z drugiej aż nad Wisłę poza Kraków.
Książę
wielkomorawski, Mojmir, przyjął chrzest od misjonarzy niemieckich około
r. 840, ale oparł się, gdy zażądano od niego, ażeby uznał zwierzchnictwo
króla niemieckiego, Ludwika. Ten jednak wyprawił się na Morawy w r. 846
i strącił z tronu Mojmira. I byłby może nastąpił koniec państwa
wielkomorawskiego, gdyby nie spryt Mojmirowskiego synowca Rastyca.
Udawał potulnego wobec Niemców. Król Ludwik myślał, że będzie miał w
nim, jakby swego posłusznego namiestnika, i dlatego sam nadał mu tytuł
księcia wielkomorawskiego. Ale sprytny Rastyc miał swoje plany. Znał
świat lepiej, niż stryj i wiedział, że chrześcijaństwo nie musi być
wiarą "niemiecką", ani łączyć się z niemieckim poddaństwem.
Rastyc miał
wieści z Półwyspu Bałkańskiego. Szczególnym zrządzeniem Opatrzności
właśnie z bizantyńskiego państwa miała nadejść pomoc przeciwko
bizantynizmowi niemieckiemu. Bo nie tylko w Niemczech, ale nawet na
Półwyspie Bałkańskim nie wszyscy byli wrogami cywilizacji łacińskiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz